
Chleb z kaszy gryczanej własnej roboty
Chleb z kaszy gryczanej (bezglutenowy)
Składniki:
2-3 szklanki kaszy gryczanej niepalonej.
Miód, sól, oliwa.
Opcjonalnie: pestki słonecznika, czarnuszka.
Keksówka, papier do pieczenia
Zaczyn
Płuczemy kaszę w wodzie, by oczyścić ją z pyłu i kurzu a następnie w misce zalewamy ok. 3-4 szklankami wody. Przykrywamy i zostawiamy na wierzchu na 24 godziny. Opakowanie kaszy o wadze 500 gram wystarcza właśnie na ok. 2,5 szklanki.
Kasza pęcznieje i powstaje zakwas.
Po 24 godzinach odlewamy z kaszy resztę wody . Kaszy nie płuczemy. Woda będzie lekko gęsta, to zakwas. Odlej ją do innego naczynia. Będzie jeszcze potrzebna.
Mieszanie
Miksujemy blenderem lub w mikserze kielichowym lub w thermomixie na gęste ciasto. Dolewamy wody-zakwasu, jeśli ciasto będzie zbyt gęste, gliniaste. Ciasto powinno być dość gęste, przypominajace ciasto na racuchy z jabłkami i kefirem/maślanką, jakie robiły nasze babcie. Do ciasta dodajemy 1 łyżeczkę miodu, 1 łyżeczkę soli i 2-3 łyżki oliwy. Ja użyłam soli himalajskiej i następnym razem wrzucę kopiastą łyżeczkę. W tym bochenie zabrakło mi trochę soli w smaku.
Do chleba można dodać jeszcze słonecznik i/lub czarnuszkę, jednak przez to, że są to ciężkie pestki mogą spowodować, że ciasto nie wyrośnie tak dobrze, a to ważne dla kogoś, kto robi pierwszy raz. Ja tylko nieśmiało posypałam wierzch ciasta pestkami słonecznika.
Pieczenie
Keksówkę wykładamy papierem do pieczenia. Przelewamy ciasto do formy, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 12 godzin w ciepłym miejscu. Ja postawiłam na blacie kuchennym, gdzie przez większość dnia świeci słońce. Unikaj stawiania przy oknie, na zimnej płycie kuchennej czy zimnych blatach z kamienia.
Po upływie 12 godzin wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni, na 1 godzinę. Ja potrzymałam jeszcze w ciepłym piekarniku z lekko uchylonymi drzwiczkami 15-20 minut, żeby odparowało. Wyciągamy ciasto z formy i odstawiamy najlepiej na kratkę, by nie skropliła się para na spodzie.
Wstawienie zaczynu
Logistycznie ja rozwiązałam to tak. Wstawiłam kaszę do moczenia rano (między 7 a 9 w sobotę), zmiksowałam następnego dnia rano (niedziela) i wieczorem (19-21) wstawiłam do pieczenia.
W ten sposób nie musiałam wstawać o dziwnych porach 🙂
Pingback: Kanapki nie takie straszne. Sposób na zdrowszą wersję.