
Dlaczego lepiej iść małymi krokami?
Taki duży cel wymaga sporo wysiłku, poświęcenia. Może obrócić nasze życie do góry nogami. A wtedy czujemy, że żyjemy. Dzieje się! Nie ma nudy. Pokonujemy kłoda za kłodą, czujemy się silne i powtarzamy sobie, że tak ma być. W końcu no pain no gain! Więc jak mały cel, mały krok mógłby w ogóle równać się z tym polem bitwy?
Postanowienie, że będziesz teraz chodzić na 15 minutowy spacer albo pić o jedną kawę mniej, obiektywnie rzecz biorąc, nie sprawi, że za chwilę schudniesz do swojej wymarzonej wagi ani nie da spektakularnych efektów. Nie będziesz też latać z wywalonym jęzorem ani z ścigać się z czasem. Nikt ci też nie powie “Wow, Baśka, ale ty ciśniesz!”. Więc po co w ogóle to robić? 😉
Czy faktycznie nie ma nic wartościowego w jednym małym nawyku?
Przestań sobie wmawiać, że musi być trudno, żeby było wartościowo. Nie wiem czy wynika to z czasów komunistycznych, doświadczeń z dzieciństwa, czy wbudowanych z pokolenia na pokolenie schematów myślenia. Przestań robić z siebie męczennice i ofiarę. Nie musisz się odchudzać ani zdrowo jeść, nikt ci tego nie każe. Jeśli czujesz, że musisz to, zadaj sobie pytanie czy chcesz i dlaczego postanawiasz to dla siebie zrobić. Zacznij wierzyć, że można nosić lekki plecak życiowy i działać bez siniaków. A gdy zaczynają krążyć ci myśli, że idzie ci zbyt lekko i pewnie zaraz „los” ci dokopie (w ten sposób właśnie to na siebie ściągasz) – to zamiast posypywać swoje rany solą, weź trzy głębokie oddechy i napisz do siebie sms: „Odpieprz się od siebie”. Mały cel jak i duży są bardzo wartościowe. Tyle, że duży cel musi mieć realną datę wykonania. Jeśli zapalasz się do zmiany wszystkiego na raz w ciągu miesiąca, to jest to źle określony termin i wtedy zgadza się – będą kłody, doły i góra zmęczenia. Nie możesz spodziewać się, że 20 lat przetworzonego jedzenia albo podjadania słodyczy zmienisz w cudownie zdrowy styl w ciągu 2 miesięcy. Organizm jest rozregulowany, narządy obtłuszczone i i potrzeba czasu, by doprowadzić to do ładu. Im szybciej zaczniesz, tym lepiej – proces zostanie rozpoczęty i na pewno zaczniesz się czuć dużo lepiej. A jeśli próbowałaś już kilka razy coś zmienić i nie zawsze było, tak jak sobie to wymarzyłaś (bo cel był nierealny do osiągnięcia, patrz wyżej), to całkiem prawdopodobne, że możesz mieć mniejszą wiarę w osiągnięcie celu i najzwyczajniej w świecie chce ci się mniej albo i wcale, żeby cokolwiek zaczynać. Ciało pamięta tę walkę i uwierz, że też sabotuje cię jak może, byś po prostu znowu tego sobie nie robiła. Mały cel jest jak efekt domina albo jak kula śnieżna. Zaczynasz pracę z nawykami-wypierdkami. Wychodzi Ci i cieszysz się z tego. A to nakręca cię jeszcze bardziej. Uwalniają się endorfiny, czujesz się lepiej sama ze sobą. Mniej stresu, oznacza mniej kortyzolu, organizm może w końcu zająć się oczyszczaniem, lepszym trawieniem – zaczynasz chudnąć, lepiej się czuć. Trwanie w jednym małym nawyku powoduje, że zaczynasz myśleć o swoim odżywianiu w szerszym aspekcie i tak, domino po dominie zaczyna się dziać zmiana!
Co się dzieje, gdy ciśniesz?
Kiedy urządzasz sobie rewolucję i zajmujesz się wszystkim na raz, zakupy, planowanie posiłku, regularność, picie wody, aktywność – gdy wcześniej nie robiłaś nic albo nie wiele – twój organizm jest w stanie walki. Totalnie skupiony na zadaniach, które mu fundujesz. Chce przetrwać na tym polu bitwy. Nie ma czasu na słuchanie potrzeb z ciała, na wyłapywanie myśli, które powodują sabotaż i zaniechanie działań. Wniosek – nie uczysz się siebie! Nie uczysz się, jak sobie poradzić w sytuacjach awaryjnych, nagłych. Ciśniesz i nie zważasz na przeszkody. Jesteś nie do zatrzymania. Gdy pojawia się przeziębienie, mówisz sobie „Wypoce to na siłowni, nie poddam się”. Gdy pojawia się gorszy nastrój, bo partner nie rozumie twoich potrzeb, mówisz sobie „Wybiegam to”. Jak już skończysz swoją walkę (osiągniesz cel), to nagle pojawia się normalne życie (wcześniej też ono było, ale nie zważałaś na nie) – nie zaplanowane wyjście, impreza, niechęć, deszcz na dworze, chore dzieci, chory partner (!). A ty poddajesz się temu wszystkiemu i oczami wyobraźni widzisz swój cel, jak się oddala i macha ci na pożegnanie. Masz wrażenie, że znowu jesteś na końcu ze swoimi potrzebami a wszystkim innym jesteś po prostu niezbędna do przeżycia. Czujesz frustrację i jeszcze bardziej ci się nie chce „znowu zaczynać wszystko od nowa”. Nie wspominam już o tym, że w takim pościgu o swoje lepsze „ja”, twoje ciało odczuwa napięcie. Twoje ciało się spina, energia nie płynie swobodnie. Jesteś w stanie przetrwania. Wytwarza się kortyzol, hormon stresu, twoje nadnercza działają na wyższych obrotach. Eksplorujesz swoje ciało w drugą skrajność. Gdy cele realizujesz małymi krokami, stopniowo – masz szansę się sobie przyjrzeć, masz po prostu więcej przestrzeni na to, czasu. Mówiąc małe kroki, mam na myśli jedzenie surowego warzywa dziennie albo picie dwóch szklanek wody więcej niż dotychczas albo wyjście na 10 minut na dwór (po prostu wyjście).
Czy to, że cel jest mały oznacza, że jest prosty?
To, że cel jest mały, nie znaczy, że jest prosty. Chociaż życzę ci z całego serca, żeby szło jak z płatka. Ale life is life, jak śpiewają, więc jakaś mała kłoda może się pojawić. Jakaś myśl pod tytułem „niechcemisie” albo malutka wymóweczka: „Oh, cały dzień byłam po za domem, nie miałam jak wypić tej wody”. Tak – ok, rozumiem. Ale nie poprzestawaj na tym. Zadaj sobie pytanie – Co mogę zrobić jutro, żeby tego uniknąć? Co mogę zmienić? To, że nie wyszło , nie znaczy, że już nie wyjdzie, że nie możesz spróbować jeszcze raz. Jutro kolejny dzień a czas i tak mija. Na przykład jednym z rozwiązań może być myśl: Skoro jestem często po za domem – to będę nosić małą butelkę wody w torebce od jutra. I sprawdź, czy zadziała. W ten sposób uczysz się nowych schematów działania. Nie powielasz starego wzorca – wszystko albo nic. Robię wszystko perfekcyjnie albo nie zabieram się za nic. Daje sobie prawo do działania i uczenia się. Bądź dla siebie łagodna. Energia płynie swobodnie. Dzieje się zmiana.
Jestem bardzo zadowolony że wszedłem na ten artykuł w sieci. Chyba powinienem co najmniej podziękować za twój trud. Wielkie gratulacje! Ja niewątpliwie będę polecał to miejsce i częściej odwiedzał aby poczytać nowe posty Forum Woda Mineralna
Super, bardzo się cieszę 🙂
Ten artykuł jest dokładnie o mnie! Jakieś 2 tygodnie temu, po kolejnej nieudanej probie bycia na diecie redukcyjnej, doszłam w końcu do wniosku, że rewolucja to nie to, że trzeba znaleźć inną drogę. Że zacznę odmalych kroków. Jeszcze nie zaczęłam 😉 Bo nie wiem od czego, ale już ten artykuł dał mi podpowiedzi. Dzięki Kasiu!